Co się stanie, gdy stary gwałciciel przemówi?

Kojarzycie tego gościa? Całkiem znany aktor, trzeba przyznać. Z okresu mojego dzieciństwa najlepiej zapamiętałem go z roli Lexa Luthora – głównego „złego” w filmie pt.: „Superman: Powrót”. Obecnie (jeśli chodzi o karierę aktorską) najczęściej kojarzy się go z serialem produkcji Netflixa „House of Cards”, w którym… nie ma już dla niego miejsca. Nie można mu także odmówić pokaźnego dorobku w postaci multum innych filmów z jego udziałem. Przykładowo polecam zajrzeć do recenzji „Baby Driver” autorstwa Anki Szatan, która swoją drogą obejrzała ten film z tysiąc razy, jak nie więcej. Ostatnio o Kevinie Spacey było dość cicho… aż do teraz.
Kevin Spacey przerywa milczenie i rzuca nam wyzwanie
Jeśli przez ostatni rok nie żyliście pod kamieniem, to zapewne wiecie, że Kevin Spacey nie miał łatwo. Kilku mężczyzn oskarżyło go o molestowanie na tle seksualnym, a co istotne – były też oskarżenia o molestowanie nieletnich. W bardzo krótkim czasie aktor zniknął z życia publicznego. Wyrzucono go z 5. sezonu House of Cards (wszak grał tam główną rolę) a także stracił posadę w kilku zapowiadanych filmach. Sam zainteresowany niespecjalnie się bronił – zwiesił głowę, przeprosił za wszystkie zarzucane mu czyny, których mógł dokonać i wyparował. Tak wygląda przeprosinowy tweet sprzed ponad roku:
https://twitter.com/KevinSpacey/status/924848412842971136
Ale ja nie o tym… kiedy go wreszcie zamkną!?
No właśnie. Spacey ma kilka spraw o molestowanie. I nie są to tylko oskarżenia sięgające 30 lat wstecz, ale też te całkiem świeże. Przykładowo – 7 stycznia 2019 r. odbyć ma się rozprawa sądowa, w związku z oskarżeniem o molestowanie (mające miejsce w 2016 r.) nieletniego wówczas kelnera, który chciał zrobić sobie z ulubionym aktorem zdjęcie. Oszczędzę Wam szczegółów, bo całą tę historię można znaleźć w Internecie. W każdym razie, prokuratura dysponuje już podobno nagraniem całego zajścia pochodzącego ze Snapchata ofiary. Nic tylko zamknąć gnoja, prawda?
Ale spokojnie, są inni, którzy już dawno temu z miejsca wydaliby wyrok i wsadziliby Kevina S. za kratki, jeśli nie gorzej… Wystarczą zeznania kilku ofiar, bądź świadków, trochę szumu medialnego, huczne wylanie oskarżonego z roboty oraz oczywiście tłum gapiów. Nic więcej nam nie potrzeba do natychmiastowego ukarania osoby, która nie dość, że wykorzystuje seksualnie innych ludzi to jeszcze śmie być pedałem.
A co na to sam zainteresowany? Ano wrzuca sobie ładnie wykadrowany i wyreżyserowany filmik, na którym myjąc naczynia spokojnym głosem opowiada, że on nie ma nic do ukrycia. Ponadto niejako zwraca uwagę na niezwykłą więź, jaka łączy go z Widzem, docenia Jego odporność i lojalność wobec wszechobecnej nagonki.
Posługuje się nawet serialem, z którego został wyrzucony, aby w bardziej namacalny sposób dostarczyć swój przekaz. Pyta wprost, czy aby czasem drogi Widz nie posunął się do oskarżeń bez konkretnych faktów? A Ty? Posunąłbyś/posunęłabyś się do tego?
I co z tego? Przecież jest winny, tak?
Nie mówię, że nie. Ale do tej pory nic mu nie udowodniono. Nie mówię też, że powinniśmy te wszystkie doniesienia o molestowaniu olać, a potencjalne osoby poszkodowane wyśmiać. Mówię tylko, że musimy być ostrożni w swoich osądach. Nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie ma w interesie sprowadzić Bogu ducha winnego człowieka na samo dno. A już tym bardziej w tak krwiożerczym środowisku, jakim jest Hollywood. Tyczy się to nie tylko tej konkretnej sprawy, ale praktycznie każdego sporu. Tym bardziej, że wpływ mediów na mentalność ludzką (zarówno tych tradycyjnych jak i nowoczesnych) jest w dzisiejszych czasach niezwykle silny. W pewnych sytuacjach można by go nawet nazwać propagandą.
Dobrym przykładem powodu, dla którego warto poszukiwać prawdy na własną kieszeń i próbować za wszelką cenę nie dać się porwać tłumowi, jest sprawa Tomka Działowego, szerzej znanego jako „Gimper”. Jeśli macie dłuższą chwilę wolnego czasu, to zapraszam do obejrzenia jego filmu, w którym w bardzo dojrzały sposób stara się podsumować swoje ostatnie 3 nie najlżejsze lata – Rozliczenie z przeszłością…
Kevin Spacey na chwilę obecną jak dla mnie wygrywa. Winny czy nie, wyszedł na przeciw tłumowi katów oraz swoim własnym lękom. W mocny sposób wypunktował błędy w logice osób, które już dawno wsadziłyby go za kratki. Rzucił nam wyzwanie, w którym wymaga od nas samodzielnego myślenia i wysnuwania ostrożnych wniosków.
A o tym, kto ma rację, orzeknie sąd. Równie dobrze Spacey może być po prostu bardzo, bardzo dobrym aktorem…
Grafika główna: Kevin Spacey – Let Me Be Frank (YouTube)